Miałaś aborcję? Nie, nie miałaś. Jeśli już, to dokonałaś aborcji. Ty. Czas przeszły dokonany, strona czynna.
Bo słowa są ważne
Aborcja to nie choroba, żeby można było ją „mieć”. Ani nie przedmiot. To nie jest coś, co dostaje się wbrew własnej woli. Aborcja to decyzja. Decyzja, za którą ponosisz odpowiedzialność. Byłaś czynnym podmiotem działania. Nie jego ofiarą. No chyba że jesteś dzieckiem, które mimo próby aborcji przeżyło.
Ostatnio kilkakrotnie podczas przeglądania Internetu mignęły mi różne teksty i obrazy dotyczące aborcji. To, co mnie w nich uderzyło, to właśnie sformułowanie „mieć aborcję”. To, że nawet osoby, które twierdzą, że płód nie jest jeszcze człowiekiem i że nie zrobiły nic złego, nawet te, które „są dumne” z tego co zrobiły – używają słowa „mieć”, słowa, które w moim odczuciu jest pewną ucieczką od odpowiedzialności.
Jakie to znamienne, że nawet te osoby, które są zwolennikami aborcji, używają takich słów. Tak, jakby w głębi serca wiedziały, czuły co naprawdę zrobiły. I wolały tę odpowiedzialność od siebie odsunąć.
Zawsze masz wybór
Jestem katoliczką i dla mnie dziecko jest dzieckiem od samego początku, od momentu spotkania się jajeczka z plemnikiem. Nie będę się szerzej wypowiadać w kwestiach politycznych, czy kobieta powinna mieć prawo do aborcji, czy nie powinna. Bo tak naprawdę, niezależnie od uregulowań prawnych, to i tak jest wybór kobiety. Owszem, obowiązujące prawo ma na niego wpływ, mają na niego wpływ ludzie z jej otoczenia, ale ostateczny wybór zawsze należy do niej.
Kobiety od wieków znały różne sposoby pozbycia się niechcianej ciąży i niezależnie od prawa, zawsze mają do nich dostęp. Więc prawo nie odbiera nikomu wyboru. Może najwyżej go utrudnia. Moim prywatnym zdaniem lepiej by było pieniądze przeznaczone na działania związane z ustawą przeciwko aborcji przeznaczyć na realne zapobieganie aborcjom – na pomoc matkom, na uświadamianie kobiet, że mają wybór, że mogą dziecko bez konsekwencji zostawić w szpitalu i zrzec się do niego praw, że mogą nawet po czasie zmienić zdanie i zostawić je w oknie życia. Wreszcie – że mogą prosić o pomoc, szukać jej, i nawet jeśli nie znajdą jej w państwowych instytucjach to znajdą ją choćby w kościele – tak, nawet jeśli nie są wierzące.
Nie rób tego!
Tak czy inaczej, aborcja zawsze będzie złem, zawsze będzie morderstwem. Nie rób tego! Bo nigdy nie zapomnisz, bo będzie to miało wpływ na twoje życie i na Ciebie. Na całą twoją przyszłość. I nie chodzi nawet o to, czy będziesz żałować, czy nie. Efekty będą i medyczne, i psychiczne. Wiele kobiet po dokonaniu aborcji nie może już zajść w ciążę. A nawet jeśli w nią zachodzą, to zabite dziecko stoi między matką, a nowym niemowlęciem. Zaburza więź między nimi, kładzie się cieniem na ich relacji, a w głowie kobiety rodzą się rozmyślania, jakie byłoby tamto dziecko, któremu nie pozwoliła się urodzić.
Wszystko się zmieni
Możesz mi zarzucić, że nie wiem, o czym mówię. Nigdy nie byłam w ciąży, nigdy nie musiałam rozważać aborcji. Nigdy bym jej zresztą nie rozważała. Ale czytałam wiele wypowiedzi kobiet, które aborcji dokonały i takich, które jej nie dokonały. I sama z siebie wiem jedno – nieważne, czy dokonasz aborcji, czy nie. Twoje życie już i tak nigdy nie będzie takie samo. Bo życie pod Twoim sercem jest i jego obecność, choćby trwała ułamek sekundy tylko – zmieniła Cię już na zawsze, zmieniła twoje życie i twoje ciało.
Przyjmij życie, które powstało pod twoim sercem. Tak, wszystko się zmieni. Tak, czasem będzie ciężko. Ale warto, bo to maleńkie życie przyniesie do Twojego życia błogosławieństwo. Tylko pozwól mu przyjść na świat.
Tak, wiem, że temat jest dużo bardziej skomplikowany. Dzieci z gwałtu, upośledzone, zagrożenie życia matki itp. Można by o tym dużo pisać, ale to temat na osobny tekst. Z tym, że w gruncie rzeczy wszystko i tak sprowadza się do tego samego – masz wybór. Zawsze. I jeśli nie liczyć sytuacji zagrożenia życia matki, moim zdaniem wybór życia zawsze będzie lepszy. A w tym ostatnim przypadku… Cóż, ja bym wybrała dziecko.