Każdemu, każdemu czasem się wydaje

„Każdemu, każdemu czasem się wydaje,
że za nim wędrują baśnie jego kraju.
Każdy chciałby spojrzeć w ich oczy niewinne:
– Ty żeś to czy nie ty, baśni dni dziecinnych?…
– Jam nie Wańka-Stańka, lecz także baśń z chaty.
Kraj baśni jest wszędzie. Wspaniały! Bogaty!
Każdy, kto w tym kraju pięknych wzruszeń doznał
i wśród ciemnej nocy baśń dziecinną poznał”.

H. Januszewska „Pyza na polskich dróżkach” t. 1, s. 58-59

Photo by ApplesPC on Pixabay

Zdarza się, że tych ludzi już nie ma

„Zdarza się, że tych ludzi już nie ma i nigdy nie będzie – nigdy do nas nie powrócą, nigdy nie zapytają nas, jak się czujemy, nigdy nie podadzą nam herbaty, nigdy nie wypiją wina, które chcielibyśmy im postawić, już nigdy nie zapukamy do tych drzwi ani nie wybuchniemy śmiechem, który wypłoszy z mieszkania naszych sąsiadów – a my wciąż ich widzimy, wciąż słyszymy”.

R. Kubicki „Ponowoczesna metafizyka baśni” w: „Rozigrana córa mitu”, s. 22

Photo by Obaid Rehman on Pixabay

Rankiem z domu wychodzimy

„Rankiem z domu wychodzimy,
wrogowie cudów –
każdy w swoją stronę…
A dopiero wieczorem
leży przed nami plon trudu
jak skrzypce – świeżo skończone.
Żona kwiat stawia na oknie,
drzewo w kominie bzyka,
na ręce złocone ogniem
płynie muzyka.
Siłą czerpaną z ognia
mężnieją uparte plecy.
Jak wódz na zdobycie fortecy
idziemy co dnia.
i nieraz trafia nas ostrze,
bijących w prawo i w lewo,
by były rzeczy najprostsze:
mięso, chleb, drzewo.

Na wiosnę śpiewną od ptaków,
kiedy się rzeka rozzłoci,
patrzymy z mostu, jak «Krakus»
mknie pod banderą do Młocin.
Dym pląsa w komina lufie,
bryzg srebrny strugą wypryska
i sternik nuci na rufie:
«Maryśka moja, Maryśka».
Czasem bandera się wytrze,
poplami z samego rana.
Nie krzyczcie. Plamy najbrzydsze
obmyje woda wiślana.

Wolno dojrzewa człowiek. Wiele mu trzeba męstwa
aby się nie dać wiatrowi i rosnąć w górę i w głąb,
by triumfalną zielenią zaszumieć w końcu jak dąb
zwycięstwa…

To przecież nie jest znużenie. To obłok wiosenny, gruby
który nadpłynął z łąk i oczy zasnuł, i zgasł…
Ach, nie utrzymać tych rąk! Do nowych śmieją się pracy
mocne cheruby.

Kiedyś nadejdzie jesień. Świat nam się mniejszy ukaże,
a za to dzieła wyrosną i usną jak olbrzymy.
Pójdziemy wtedy za miasto i z dala popatrzymy
na dni niezmarnowane i noce wolne od marzeń.

Trzeba się przemóc. Musimy. Jeszcze goręcej!
Skrzydlate są nasze konie i żłoby złote i obrok.
Ty słyszysz? Muzyka idzie: to w nas tak dźwięczy i dźwięczy
potężna dobroć.

Naszym żonom daj oczy szafirowe,
niech mają srebrne palce i suknie hiacyntowe.
Naszym dzieciom pokarmy pożywne,
żeby rosły i były proste, a nie dziwne.
O kominie także nie zapomnij, Panie:
Niech jada swą brzezinę na drugie śniadanie.
o kota naszego zatroskaj się ładnie:
żeby mu ciepło było, kiedy śnieg upadnie.
Wróć zdrowie obłąkanym, kraj wybaw od wojny,
daj chwilę odpocznienia wszystkim niespokojnym.

Koniec modlitwy. Teraz grzmi. A echo odpowiada mi
i w mazowieckich ostach,
i w błotach Pińska…
Słyszysz jak brzmi
moja codzienna, moja uparta, moja prosta
pieśń cherubińska”.

K. I. Gałczyński „Pieśń cherubińska”

Photo by Gerd Altmann on Pixabay

Ja, mały Jezus, miłuję cię

„Ja, mały Jezus, miłuję cię, chociaż jesteś bez powabu, i błagam cię, abyś bez przerwy chodziła, zabawiając mnie… Aby jednak fryga obracała się, trzeba ją popędzać batem… Otóż, pozwól, by siostry oddawały ci tę przysługę; bądź szczególniej wdzięczna tym, które dołożą usilnych starań, byś nie zwolniła biegu. Gdy nabawię się z tobą do woli, zabiorę cię w górne krainy, gdzie będziemy mogli bawić się bez cierpienia… (Twój Braciszek Jezus)”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus „Rady i wspomnienia”, s. 274

Photo by InspiredImages on Pixabay