Całe życie prawdziwego chrześcijanina jest świętą tęsknotą

“Całe życie prawdziwego chrześcijanina jest świętą tęsknotą. Za czym zaś tęsknisz, tego jeszcze nie widzisz. Gdy jednak tęsknisz, wówczas stajesz się podatnym do przyjęcia tego, co zobaczysz, gdy nadejdzie.
Kiedy zamierzasz napełnić jakikolwiek pojemnik, a wiesz, że sporo tego, co trzeba będzie włożyć, wtedy poszerzasz sakwę, worek, bukłak czy cokolwiek innego. Wiesz, jak dużo masz włożyć, a widzisz, jak mało jest miejsca. Rozciągając zatem, zwiększasz pojemność. Otóż w ten właśnie sposób Bóg, każąc nam czekać, zwiększa pragnienie, wywołując pragnienie – poszerza duszę, poszerzając ją – zwiększa zdolność przyjęcia.
Pragnijmy przeto, bracia, albowiem czeka nas napełnienie. […]
Nasze życie jest więc ćwiczeniem się w tęsknocie. Tym bardziej udoskolnali nas święte pragnienie, im bardziej odsuniemy nasze pragnienia od miłości świata. Mówiliśmy wcześniej o potrzebie uprzedniego wyprzątnięcia tego, co ma być napełnione. Skoro masz być wypełniony dobrem, pozbądź się zła”.

św. Augustyn, komentarz do Pierwszego Listu św. Jana, cyt za: “Liturgia godzin”, t. 3, s. 179-180

Photo by annca on Pixabay

Bóg pragnie, aby w modlitwie działało nasze pragnienie

“Bóg pragnie, aby w modlitwie działało nasze pragnienie, które pozwala nam otrzymywać dar przygotowywany dla nas przez Boga. Dar ten jest bardzo wielki, a nasze serce jest małe i ciasne. Dlatego mówi on nam – otwórzcie się. Mogąc obdarowywać wszystkich, Bóg daje tylko tym, którzy proszą, z obawy, żeby nie dać temu, kto nie umie otrzymywać”.

św. Augustyn

Photo by Gerd Altmann on Pixabay

Bóg sam zaniesie małą duszę na szczyt

“Cóż to jednak znaczy, że Bóg sam zaniesie małą duszę na szczyt doskonałości? Oznacza to, że pragnąc otrzymać miłość Bożą, możemy z naszej strony jedynie przygotować się i przysposobić na jej przyjęcie, gdyż ona zawsze jest darem, który nas nieskończenie przewyższa; o własnych siłach nigdy zdobyć go nie potrafimy. Cechą miłości Bożej jest to, że pragnie dawać siebie, rozdawać się, że chce się zniżyć do naszej nicości, aby nas napełnić sobą, przemienić w siebie: «Zadowalając się mymi słabymi wysiłkami, On sam podniesie mnie aż do siebie i okrywszy swymi nieskończonymi zasługami, uczyni Świętą»”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus “Dzieje duszy”, s. 17

Tajemnica ofiarowania

“Tajemnica ofiarowania jest bardzo związana z tym, o czym Matka Boża mówi w Medziugorie: «Ofiarujcie mi to, co jest dla was najcenniejsze. Oddajcie mi to, co jest dla was najbardziej wartościowe». Nie mówi: «Oddaj mi coś, co i tak nie zmieni twojego życia, coś, co uważasz za niewielką stratę, gdybyś musiał z tego zrezygnować albo zostałoby ci to zabrane». My z reguły oddajemy w taki sposób: «Matko Boża, oddaję Ci moje dzieci albo mojego męża, żonę», ale tak naprawdę nic nie oddajesz, bo ciągle masz największy wpływ na twoich najbliższych. Oddajesz, ale mówisz, że on ma być taki, jak ty chcesz; twoje dzieci mają być takie, jak ty chcesz.
Tymczasem jeżeli coś naprawdę ofiarowuję komuś, to nie mam już do tego prawa. Nie mówię: «Oddaję ci, ale rób z tym, co ci oddaję, to, co ja chcę». A jeśli oddamy to, co jest dla nas najcenniejsze, to i tak po chwili odbieramy to z powrotem i mówimy: «Wiesz, Boże, nie ruszaj tego, to jest bardzo moje». Jest to wielki problem, ponieważ wszystko to, od czego jesteśmy w jakiś sposób uzależnieni […] prędzej czy później, jak Słowo Boże mówi, przejdzie w przekleństwo kontroli i nieustannego lęku przed utratą tego”.

D. Chmielewski “Różaniec ratunkiem dla świata”, s. 20-21

Gdzie tak bardzo potrzebujemy miłości

“[…] gdzie tak bardzo potrzebujemy miłości, a równocześnie nie pozwalamy, by nas kochano? Odpowiedź jest dwojaka. Po pierwsze tam, gdzie zostaliśmy zranieni. Nasze rany są miejscem, w którym rodzą się psychologiczne reakcje obronne wytworzone po to, by nas strzec. Jednak te systemy obronne, ogólnie rzecz biorąc, zamykają człowieka na siebie samego. Po drugie, później, już w wieku świadomego używania rozumu, w sferze naszej woli rozdartej na skutek złych lub śmiercionośnych wyborów dokonanych świadomie, a następnie zapomnianych.
Miłość, zbliżając się dzisiaj do nas, może przybrać twarz osoby lub być wydarzeniem opatrznościowym albo nawet darem łaski złożonym bezpośrednio w naszym sercu. Jeżeli dotknie rany, pocieszy nas – to pewne, lecz równocześnie może zrodzić także cierpienie, lęk, poczucie winy. Kiedy doświadczenie takie trafia w niektóre zranione części naszej osobowości wycofujemy się na pozycje obronne, co tłumaczy gwałtowność naszych niecierpliwych, wręcz agresywnych reakcji. Ogólnie rzecz biorąc, nasze zachowanie okazuje się niewspółmierne; działamy niemal wbrew sobie. W efekcie często sprawiamy ból, którego nie chcieliśmy sprawić”.

B. Dubois “Uzdrowienie zranień z dzieciństwa ze św Teresą z Lisieux”, tł. M. Grabski, s. 364-365