Nie zginąłeś mi onej jesieni

„Nie zginąłeś mi onej jesieni
aniś w tundrze w kopczyk płaski się zmienił,
ni w katyńskim nie było cię lasku.

Na pustyni, w upale i blasku,
grobu twego nie szukam dziś w piasku
ani w gruzach strasznego opactwa…

Brat myślący skrzydlatego ptactwa
– szary żuraw trafiony na przestrzał –
ognia-ś płachtą nie spadał z powietrza…

Nie zaznałeś kaźni Oświęcimia,
swąd stolicy ócz ci nie zadymiał,
nigdy wróg ci żaden nie przewodził.

Jakże losy sprzyjały ci, synu!
Jakżeś mądry był – mądry nad podziw –
żeś być nie chciał! Żeś się nie urodził!”.

D. Obertyńska „Do mego syna”

Miłość za murami Auschwitz

Miłość. Obóz zagłady. Obrotny żyd. I – co najlepsze – to wszystko prawdziwa historia.

Jak to się zaczęło?

Lektura książki „Tatuażysta z Auschwitz” Heather Morris jest efektem przypadkowej wizyty w księgarni. Szłam na zajęcia, miałam jeszcze czas, mijałam księgarnię. Skusiło mnie. Weszłam. Wśród książek na półkach rzuciła mi się w oczy właśnie ta. Kupiłam. Przeczytałam jednym tchem. Tak można tę historię streścić.

Książka jest oparta na faktach. Pewien stary mężczyzna, po śmierci ukochanej, postanowił opowiedzieć historię swojej miłości. Miłości niezwykłej i trudnej, bo narodzonej w świecie śmierci – za murami Auschwitz.

Kim jest on?

Bohaterem książki jest młody Żyd – Lale. Mężczyzna – jak wielu Żydów – cwany i obrotny. Udaje mu się wkręcić na intratne stanowisko – tatuuje numery na ramionach przybywających do obozu więźniów, mężczyzn i kobiet. Nie jest to łatwe zajęcie, wymaga nie tylko zadawania i tak już wymęczonym więźniom dodatkowego bólu, ale też ciągłych kontaktów z Niemcami. A takie kontakty to ryzyko.

A kim ona?

Gita pojawia się w życiu Lalego jako podsunięte do tatuowania ramię.

„Kiedy kończy, przez moment trzyma ramię dziewczyny w dłoni i spogląda na nią. Zmusza się do nieśmiałego uśmiechu. Ona odpowiada jeszcze bardziej nieśmiało, ale oczy jej błyszczą. Kiedy Lale w nie zagląda, czuje, jak serce zatrzymuje mu się na chwilę, po czym zaczyna bić mocno, jakby po raz pierwszy w życiu, niemal wyrywając mu się z piersi. Z trudem odrywa wzrok od jej oczu i wbija go w ziemię.” (s. 10).

Lale nie wie o dziewczynie nic. Nie zna jej imienia, nie wie, do którego bloku trafiła. Wie tylko, że spotkał miłość swojego życia. I zaczyna jej szukać.

Jak okazać miłość, gdy nie masz nic?

Jak to zwykle bywa, miłość do Gity popycha Lalego do działania, które przynosi mu sukces – nie tylko w miłości, ale i w obozowym życiu. Zaczyna się od marzenia, by ukochanej dziewczynie przynieść kawałek luksusu – kostkę czekolady. Jak ją zdobyć, gdy nawet o chleb jest ciężko? Jak przekupić kapo i zdobyć czas, który można spędzić z ukochaną? Jak uchronić ją przed śmiercią i cierpieniem?

Co dalej?

Nie zdradzę Wam, co Lale zrobił, by wygrać swoją miłość. Dość wspomnieć, że miał w tym udział pewien Niemiec, kliku Polaków i wielu, wielu więźniów. Co się działo? Przeczytajcie sami.

Książka jest pisana w spokojnym, delikatnym stylu. Nie ma w niej drastycznych opisów, choć wspominane jest bestialstwo i tragedie obozowego życia. Narracja prowadzona jest jednak jakby trochę z dystansu – być może dlatego, że książki nie pisał Lale, a kobieta, która wysłuchała jego historii. No i głównym tematem książki nie jest zagłada, ale miłość. Miłość, która umie przebić sobie drogę nawet tam, gdzie króluje śmierć.

Nie tylko miłość

Oprócz wątku miłości dwojga ludzi, w książce pojawia się wiele równie ciekawych wątków – przyjaźni, także tych jednostronnych, relacji, które nie miałyby szansy powstać, gdyby nie obóz. Wątkiem, który był dla mnie istotny jest np. „przyjaźń” Lalego z jednym z Niemców. W cudzysłowie, bo jest to przyjaźń dziwna, trochę jednostronna, taka ni to przyjaźń, ni to biznesowa relacja – bardzo autentyczna w swojej wymowie, i jakże często spotykana również współcześnie.

W moim odczuciu książka naprawdę warta jest przeczytania. Nie brakuje w niej sytuacji dramatycznych, jak ciężka choroba Gity, ale akcja dzieje się spokojnie, kładzie nacisk przede wszystkim na psychologię człowieka. Pokazuje, że w obozach, oprócz okrucieństw, było też po prostu zwyczajne życie. Byli zwyczajni ludzie – i po jednej, i po drugiej stronie. Nie tylko wielcy bohaterowie i wielcy zbrodniarze, ale też zwykli, szarzy, wrażliwi ludzie, którzy chcieli po prostu żyć, kochać, przetrwać jakoś ten zły czas i wrócić do normalności. I niektórym się udało. Tak jak Lalemu.

Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z książki H. Morris „Tatuażysta z Auschwitz”. Warszawa 2018.

Z ciekawszych tekstów dotyczących książki polecam wywiad z autorką książki, inny wywiad można znaleźć też na stronie Interii.

Czasem, jak w opisanej książce, piękna miłość musi przetrwać straszne warunki. A czasem to właśnie „miłość” (tak, taka w cudzysłowie) stwarza straszne warunki. O takiej miłości mówi książka Teresy Ewy Opoki „Żona psychopaty”.