Trwa Adwent – czas radosnego oczekiwania. Wszyscy są szczęśliwi, mimo szalejącej epidemii, dzieci radośnie oczekują prezentów, jasełek, wrzucają serduszka z dobrymi uczynkami do koszyczka przed ołtarzem w kościele. Dorośli, zabiegani, ale w radosny sposób, planują Wigilię i kupują ostatnie prezenty. Na ulicach stoją już przystrojone choinki, a z głośników w supermarketach dobiegają dźwięki kolęd. Już zaraz będzie Wigilia, uroczysta kolacja, wspólne wyjście na Pasterkę, a potem dni radosnych spotkań z rodziną. Wszyscy są szczęśliwi, prawda?
Ano nie, nieprawda.
Samotne święta
Są ludzie, dla których ten czas jest czasem samotności. Albo wręcz osamotnienia. Bo nie mają nikogo bliskiego, nie mają rodziny. I nawet jeśli mają jakichś znajomych, przyjaciół, to przecież w święta nie wypada dzwonić czy proponować spotkania. Nie, lepiej zacisnąć zęby i zjeść kawałek makowca z supermarketu, doprawiony słonym smakiem łez. Dla samego siebie nie warto przecież piec, gotować. Bo kto to wszystko zje?
Promykiem światła jest Pasterka. Tyle ludzi, światło, radosny śpiew. Choć przez chwilę można poudawać, że świąteczna radość mnie też dotyczy. Tylko potem trzeba wrócić do pustego domu. I długo patrzyć na migające spokojnie lampki, gdy sen nie chce przyjść, a miejsce po drugiej stronie łóżka jest puste – może od roku, może od dziesięciu, a może od zawsze…
Ten straszny czas świąt
Ale są i inni. Tacy, którzy może marzą o tym, żeby być w te święta sami. Albo po prostu bez kogoś, tego jednego kogoś, kto sprawia, że ten czas staje się czasem strachu i bólu. Są tacy, którzy marzą, żeby choć ten jeden raz, w tym roku, tata czy mąż nie sięgnął po butelkę. Żeby choć raz nie było krzyków, bicia, a potem konieczności ukrywania siniaków albo tłumaczenia się upadkiem ze schodów.
Ogrójec jest i tutaj. Bo i tu jest cierpienie, którym nie ma się z kim podzielić. I – może jeszcze straszniejsze – oczekiwanie na cierpienie, na ból. Strach, kiedy się zacznie.
Znak czasów
I wreszcie są ci, dla których święta miną pod znakiem choroby albo kwarantanny. Też samotnie, bez bliskich, może bez możliwości porozmawiania z kimkolwiek. Może będą siedzieć samotnie i zastanawiać się, co się teraz dzieje na rodzinnym spotkaniu. Czy już podali barszczyk? A może rozpakowują już prezenty? Czy w ogóle ktoś pamięta, że tym razem jednej osoby brakuje? I nawet jeśli zadzwonią z życzeniami, to przecież całą resztę Wigilii trzeba będzie przesiedzieć samemu. Może i z pysznymi potrawami, przywiezionymi przez troskliwych bliskich i zostawionymi pod drzwiami. Ale wciąż w samotności, jedynie w towarzystwie aplikacji, przypominającej co jakiś czas o konieczności zrobienia selfie.
Żłóbek w Ogrójcu
Boże Narodzenie nie dla każdego jest czasem radości. Bywa też czasem najdotkliwszego cierpienia. Żłóbek stoi też w Ogrójcu. A w żłóbku maleńki, samotny Jezusek. Płacze. Bez Maryi, która by go utuliła, bez Józefa strzegącego wejścia, bez królów, bez osiołka, bez pastuszków, bez radości. Ogromna samotność Niemowlęcia, które powinno być radośnie witane na świecie i tulone przez wszystkich. A tymczasem owszem, przyjęcie urodzinowe trwa, tylko wszyscy zapomnieli o Solenizancie.
Nie zapominaj. Wśród tych wszystkich radosnych spotkań i okrzyków przypomnij sobie, co właściwie świętujecie. Czyje Narodziny. A potem popatrz na pozostawione zgodnie z tradycją puste nakrycie i zastanów się, na kogo ono czeka. I czy ten ktoś wie, że może przyjść. Bo może nie wie. Może nie ma odwagi zapukać. Może trzeba po prostu po niego pójść.
Photo by Henryk Niestrój on Pixabay