Panie Jezu, który prosisz nas, abyśmy stali się jak dzieci

„Panie Jezu, który prosisz nas, abyśmy stali się jak dzieci, daj mi serce łagodne i wolne, zdolne postrzegać drżenia historii, dyszenie przyszłości, jęki cierpiących, niepokoje młodych, miłość zakochanych. Nie pozwól, abym zamknął się w strachu. Uczyń mnie uważnym na Ciebie, abym mógł dalej zdążać ku wysokościom nieba, zakotwiczony u potrzeb ziemi, w pogodnej pewności, że Ojciec trzyma mnie za rękę, i że Duch Święty każdego dnia zaskarbia dla mnie synowską miłość”.

M. Orsatti

Photo by ymyphoto on Pixabay

Dlatego Stefan postanowił sobie

„Dlatego Stefan postanowił sobie, że własne dzieci nauczy kochać. Da im to, czego nigdy nie miał. Da im miłość.
– To niemożliwe – powiedziała – nie można dawać, skoro się nigdy nie otrzymało. Można tylko o miłość zabiegać, skamleć, prosić, wymuszać, szantażem albo siłą”.

E. Grętkiewicz „Idę kochać!” w: taż „Szminka w kolorze cyklamenu”, s. 63

Photo by Pexels on Pixabay

After a while you learn

„After a while you learn the subtle difference
Between holding a hand and chaining a soul,

And you learn that love doesn’t mean leaning
And company doesn’t mean security,

And you begin to learn that kisses aren’t contracts
And presents aren’t promises

And you begin to accept your defeats
With your head up and your eyes open,

With the grace of a woman,
Not the grief of a child

And you learn to build all your roads on today,
Because tomorrow’s ground is too uncertain for plans
and futures have a way of falling down in mid-flight.

After a while you learn that even sunshine
Burns if you get too much

So you plant your own garden and decorate your own soul,
Instead of waiting for someone to bring you flowers

And you learn that you really can endure…
that you really are strong
and you really do have worth,
and you learn and learn…
With every goodbye you learn.”.

Jorge Luis Borges, poprawione i objęte prawami autorskimi przez Veronicę Shoffstall

Czytaj dalej

Rankiem z domu wychodzimy

„Rankiem z domu wychodzimy,
wrogowie cudów –
każdy w swoją stronę…
A dopiero wieczorem
leży przed nami plon trudu
jak skrzypce – świeżo skończone.
Żona kwiat stawia na oknie,
drzewo w kominie bzyka,
na ręce złocone ogniem
płynie muzyka.
Siłą czerpaną z ognia
mężnieją uparte plecy.
Jak wódz na zdobycie fortecy
idziemy co dnia.
i nieraz trafia nas ostrze,
bijących w prawo i w lewo,
by były rzeczy najprostsze:
mięso, chleb, drzewo.

Na wiosnę śpiewną od ptaków,
kiedy się rzeka rozzłoci,
patrzymy z mostu, jak «Krakus»
mknie pod banderą do Młocin.
Dym pląsa w komina lufie,
bryzg srebrny strugą wypryska
i sternik nuci na rufie:
«Maryśka moja, Maryśka».
Czasem bandera się wytrze,
poplami z samego rana.
Nie krzyczcie. Plamy najbrzydsze
obmyje woda wiślana.

Wolno dojrzewa człowiek. Wiele mu trzeba męstwa
aby się nie dać wiatrowi i rosnąć w górę i w głąb,
by triumfalną zielenią zaszumieć w końcu jak dąb
zwycięstwa…

To przecież nie jest znużenie. To obłok wiosenny, gruby
który nadpłynął z łąk i oczy zasnuł, i zgasł…
Ach, nie utrzymać tych rąk! Do nowych śmieją się pracy
mocne cheruby.

Kiedyś nadejdzie jesień. Świat nam się mniejszy ukaże,
a za to dzieła wyrosną i usną jak olbrzymy.
Pójdziemy wtedy za miasto i z dala popatrzymy
na dni niezmarnowane i noce wolne od marzeń.

Trzeba się przemóc. Musimy. Jeszcze goręcej!
Skrzydlate są nasze konie i żłoby złote i obrok.
Ty słyszysz? Muzyka idzie: to w nas tak dźwięczy i dźwięczy
potężna dobroć.

Naszym żonom daj oczy szafirowe,
niech mają srebrne palce i suknie hiacyntowe.
Naszym dzieciom pokarmy pożywne,
żeby rosły i były proste, a nie dziwne.
O kominie także nie zapomnij, Panie:
Niech jada swą brzezinę na drugie śniadanie.
o kota naszego zatroskaj się ładnie:
żeby mu ciepło było, kiedy śnieg upadnie.
Wróć zdrowie obłąkanym, kraj wybaw od wojny,
daj chwilę odpocznienia wszystkim niespokojnym.

Koniec modlitwy. Teraz grzmi. A echo odpowiada mi
i w mazowieckich ostach,
i w błotach Pińska…
Słyszysz jak brzmi
moja codzienna, moja uparta, moja prosta
pieśń cherubińska”.

K. I. Gałczyński „Pieśń cherubińska”

Photo by Gerd Altmann on Pixabay

Zawsze chcesz być podobną do małych dzieci

„- Zawsze chcesz być podobną do małych dzieci, powiedz nam więc, Siostro, co trzeba czynić, aby nabyć ducha dziecięctwa, co to znaczy być małym?
«Być małym – odpowiedziała – to uznawać swą nicość, to oczekiwać wszystkiego od Boga, jak małe dziecko oczekuje wszystkiego od swego ojca. O nic się nie troszczyć ani nie gromadzić mienia.
Nawet w domu ubogich, póki dziecko jest małe, dają mu to, co jest niezbędnie potrzebne, lecz gdy podrośnie, ojciec nie chce już go żywić i mówi do niego: teraz pracuj! możesz już sam dać sobie radę. Otóż, aby nie usłyszeć tego, nie chciałam nigdy być duża, czułam się niezdolna, by zapracować sama na moje życie, na życie wieczne w niebie. Pozostałam więc zawsze małą, nie mając innego zajęcia, jak zrywanie kwiatów, kwiatów miłości i ofiary, i oddawanie ich Bogu, aby Mu sprawić przyjemność.
Być małym to nie przypisywać sobie cnót, które się pełni, nie sądzić, że jest się zdolnym do czegokolwiek, lecz uznawać, że Bóg daje swemu małemu dziecku skarb cnót w ręce, aby go używało w potrzebie; lecz jest to zawsze skarb Pana Boga.
Wreszcie nie zniechęcać się swoimi błędami, bo dzieci często upadają, ale są za małe, aby uczynić sobie wielką krzywdę»”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus „Rady i wspomnienia”, s. 246

Photo by VIKTOR KONDRATIUK on Pixabay

To dziecko

„To dziecko, które nie chce brudnymi rękami dotknąć jaśniejącej czystości Matki Boga to Jan od Krzyża.
[…] W wieku pięciu lat Jan od Krzyża zdradza głębię swej duszy przez tę niezwykle mocną świadomość czystości potrzebnej w zetknięciu ze wszystkim, co boskie”.

M.-D. Poinsenet „Stromą ścieżką”, s. 27

Photo by 652234 on Pixabay

Nasze życie tka się tak właśnie

„Tak w wiele lat później śpiewać będzie Jan od Krzyża. Czy to małe, ciche dziecko, patrząc na matkę dzień w dzień tkającą na drewnianych krosnach, myślało już wtedy, że nasze życie tka się tak właśnie, dzień po dniu, ulotne i delikatne jak lniane płótno… a gdy płótno to rozerwie się, dla duszy, która umiała kochać, przychodzi chwila oglądania Boga twarzą w twarz?”

M.-D. Poinsenet „Stromą ścieżką”, s. 26-27

Photo by TImor on Pixabay

Gdy dusza zupełnie odda się

„Gdy dusza zupełnie odda się, wtedy Jezus prowadzi ją i darzy łaskami. Rodzice najwięcej starania mają o najmniejsze dzieci. Dusze o dziecięcym usposobieniu są otoczone szczególniejszą miłością przez Pana Jezusa i są Jego radością”.

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus do S.B. Kunegundy Siwiec, „Miejsce mojego miłosierdzia i odpoczynku. Nadprzyrodzone oświecenia Służebnicy Bożej Kunegundy Siwiec”, s. 171

Photo by Agata Nyga on Pixabay

Idziesz drożyną dziecięctwa duchowego

„Idziesz drożyną dziecięctwa duchowego. Chciałbym i pragnę, aby droga, którą wytyczyłem przez moją wybrankę św. Teresę, stała się drogą całej ludzkości, bo jest to droga najprostsza i najkrótsza do nieba. Dopomóż Mi swoimi modłami, aby ludzkość na tę drożynę weszła. Jak dziecko wierzyć, jak dziecko ufać, jak ono kochać! To jest owa drożyna! Kroczenie tą drogą sprawia Mi największą radość. Małe dzieci w objęciach swoich rodziców czują się bezpieczne, niczego się nie lękają, a najwięcej cieszą rodziców swoim kochaniem. Dzieci nie są karane ani sądzone. Tak i dusze dziecięce nie będą karane i w pokoju będą przechodzić na drugi świat. Jak małe dzieci, zajęte rodzicami, nic świat nie obchodzi, tak i dusze dziecięce powinny unikać próżnej ciekawości, tego, co się na świecie dzieje. Powinny spokojnie spoczywać w moich objęciach i przyjmować to, co daję”.

Jezus do S.B. Kunegundy Siwiec, „Miejsce mojego miłosierdzia i odpoczynku. Nadprzyrodzone oświecenia Służebnicy Bożej Kunegundy Siwiec”, s. 154

Photo by Alexander Wragge on Pixabay