Sądzę, droga Ciociu, że w chwilach wielkiego smutku…

„Sądzę, droga Ciociu, że w chwilach wielkiego smutku, zamiast płakać, odczuwa się raczej potrzebę zwracania naszych oczu do Nieba, tam przecież radują się wszyscy, bo Pan nasz Jezus posiada o jednego wybrańca więcej, nowe słońce oświetla jasności aniołów Nieba, wszyscy są w zachwycie boskiej ekstazy i dziwią się, że możemy początek życia nazywać śmiercią. Według ich mniemania to my właśnie przebywamy w ciasnym grobie, podczas gdy ich dusze mogą się przenosić w krańce eterycznych okolic, w nieskończone horyzonty… Najdroższa Ciociu, doprawdy trudno powstrzymać się, by nie zazdrościć jego losu, gdy się patrzy na śmierć sprawiedliwego. Nie istnieje już dla niego czas wygnania, jest tylko Bóg, nic tylko Bóg”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus, list 60 do pani Guerin

Photo by sman_5 on Pixabay

Na to, by żyć naprawdę, trzeba najpierw umrzeć

„Często powtarzam, że na to, by żyć naprawdę, trzeba najpierw umrzeć. Najpierw należy wyobrazić sobie siebie w grobie, by uzyskać przepustkę do życia […]. A więc wyobraź sobie, że umarłeś i leżysz martwy. A teraz spójrz na swoje problemy z tej perspektywy. Czyż wszystko nie ulega zmianie?”

A. de Mello „Przebudzenie”

Photo generated by AI on site https://images.ai

Było ciemno

„Było ciemno.
Nie wiedziałam jeszcze,
że to przedsmak świtu.
Siedziałam przy grobie skulona
jak pies, który zgubił pana.

Płakałam.

Nic więcej nie umiałam zrobić
dla utraconej miłości.
Nie powinnaś się dziwić,
szeptała pamięć,
którą tyle razy zawiedziono.
Nie jesteś kobietą, dla której warto
dotrzymać obietnicy.
Cud, że jeszcze żyjesz.
Że Cię wtedy tylko opluto,
a nie ukamienowano.

Tylko co robić z tym cudem.
Co robić.
Płakałam.

Niewiasto, czemu płaczesz?
Kogo szukasz?

Głos był cichy jak powiew
porannego wiatru.

Może mi się zdawało.
Czemu płaczę?
Bo moje serce przez chwilę uwierzyło,
że można zmartwychwstać.
Tymczasem nastała ciemność
i wchłonęła wszystkie moje marzenia.
Jak tyle razy wcześniej.

Kogo szukasz?

Jedynego mężczyzny,
któremu odważyłam się uwierzyć.

Mario.

Zadrżałam.
Odwróciłam się.
Powoli,
ostrożnie,
żeby nie spłoszyć głosu
cichego jak powiew
porannego wiatru.
Żeby nie spłoszyć
odzyskanej miłości.

Stał przede mną
cały utkany ze światła.
Poznałam Go po ranach
na dłoniach
i oczach,
w których była czułość.

Zmartwychwstałam”.

B. K. Baumann „Wielkanoc Marii Magdaleny”, https://zakonnicabezprzebrania.blogspot.com/2020/04/mysli-niedorzeczne-wielkanoc-marii.html

Photo by Elstef on Pixabay

Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie

„Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie,
Że ci ze złota statuę lud niesie,
Otruwszy pierwej?

Coś ty Italii zrobił, Alighieri,
Że ci dwa groby stawi lud nieszczery,
Wygnawszy pierwej?

Coś ty, Kolumbie, zrobił Europie,
Że ci trzy groby we trzech miejscach kopie,
Otruwszy pierwej?

Coś ty uczynił swoim, Camoensie,
Że po raz drugi grób twój grabarz trzęsie,
Zgłodziwszy pierwej?

Coś ty, Kościuszko, zawinił na świecie,
Że dwa cię głazy we dwu stronach gniecie,
Bez miejsca pierwej?

Coś ty uczynił światu, Napolionie,
Że cię w dwa groby zamknięto po zgonie,
Zamknąwszy pierwej?

Coś ty uczynił ludziom Mickiewiczu?

II
Więc mniejsza o to, w jakiej spoczniesz urnie,
Gdzie, kiedy, w jakim sensie i obliczu,
Bo grób twój jeszcze odemkną powtórnie,
Inaczej będą głosić twe zasługi
I łez wylanych dziś będą się wstydzić,
A lać ci będą łzy potęgi drugiéj
Ci, co człowiekiem nie mogli cię widziéć.

III
Każdego z takich, jak ty, świat nie może
Od razu przyjąć na spokojne łoże,
I nie przyjmował nigdy, jak wiek wiekiem.
Bo glina w glinę wtapia się bez przerwy,
Gdy sprzeczne ciała zbija się aż ćwiekiem
Później… lub pierwéj…”

C. K. Norwid „Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie”

Photo by Enrique Meseguer on Pixabay

Niech cię nie niepokoją cierpienia twe i błędy

„Niech cię nie niepokoją
Cierpienia twe i błędy.
Wszędy są drogi proste,
Lecz i manowce są wszędy.

O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się chciało.

Zostanie kamień z napisem:
Tu leży taki a taki.
Każdy z nas jest Odysem,
Co wraca do swej Itaki”.

L. Staff „Odys”

Photo by Engin_Akyurt on Pixabay

Nie zginąłeś mi onej jesieni

„Nie zginąłeś mi onej jesieni
aniś w tundrze w kopczyk płaski się zmienił,
ni w katyńskim nie było cię lasku.

Na pustyni, w upale i blasku,
grobu twego nie szukam dziś w piasku
ani w gruzach strasznego opactwa…

Brat myślący skrzydlatego ptactwa
– szary żuraw trafiony na przestrzał –
ognia-ś płachtą nie spadał z powietrza…

Nie zaznałeś kaźni Oświęcimia,
swąd stolicy ócz ci nie zadymiał,
nigdy wróg ci żaden nie przewodził.

Jakże losy sprzyjały ci, synu!
Jakżeś mądry był – mądry nad podziw –
żeś być nie chciał! Żeś się nie urodził!”.

D. Obertyńska „Do mego syna”

Martwa sytuacja

„Jeśli spóźniający się cztery dni do Betanii Jezus zapowiada, że choroba Łazarza «nie zmierza ku śmierci», to znaczy, że martwa sytuacja, w której tkwimy po uszy, skończy się ostatecznie eksplozją życia. Koniec, kropka. Nawet jeśli po kilku dniach wydaje się, że jest już «po ptokach» (ang. after birds), a zrozpaczone Marta i Maria bezradnie i nieco bezczelnie wołają: «Gdybyś tu był, nasz brat by nie umarł» (czytaj: «Po co teraz przychodzisz? Teraz? Cztery dni po czasie? Jest za późno! Nie rozumiesz? Nic już nie da się zrobić!». I choć wszystkie «okoliczności przyrody» krzyczą, że tym razem Jezus się pomylił, bo jednak, jak widać na załączonym obrazku, «choroba zmierzała ku śmierci», ostatecznie okazuje się, że to On ma rację. Łazarz wychodzi z grobu.
– Gdyby przyszedł wcześniej, Marta i Maria wierzyłyby tylko w Jezusa, który jest w stanie zapobiec śmierci – wyjaśnia ksiądz Wojciech Węgrzyniak, biblista i rozchwytywany rekolekcjonista. – Czyli nic by się nie zmieniło w ich życiu. Ponieważ przyszedł «za późno», uwierzyły, że Jezus jest w stanie wyciągnąć człowieka nawet z grobu”.

M. Jakimowicz „Jak poruszyć niebo?”, s. 12-13