Życie jest czymś nadzwyczaj poważnym

„Życie jest czymś nadzwyczaj poważnym: każda minuta została nam dana po to, byśmy mogli bardziej «zakorzeniać się» w Bogu, według wyrażenia świętego Pawła, aby nasze podobieństwo do Boskiego Wzoru stało się bardziej uderzające, a zjednoczenie bardziej ścisłe. Lecz, by zrealizować ten plan, będący zamysłem Boga samego, trzeba użyć takiego niezawodnego sposobu; o sobie samym zapomnieć, siebie porzucić, nie zwracać na siebie uwagi, patrzeć na Mistrza, patrzeć tylko na Niego, jednakowo przyjmować – jako pochodzące wprost z Jego miłości – radość czy ból. To umieszcza duszę na niezmąconych wyżynach spokoju!”

św. Elżbieta od Trójcy Świętej „List 333”

Photo by PIRO on Pixabay

Miłość wzgardzoną ofiaruj Ojcu Przedwiecznemu

„Miłość wzgardzoną ofiaruj Ojcu Przedwiecznemu, aby wyprosić miłosierdzie Boże. I łzy moje ofiaruj Ojcu niebieskiemu przez Matkę moją dla wyjednania miłosierdzia. Wiele, dużo dusz można zbawić przez to. Swoje krzyże i cierpienia łącz z miłością moją. Radość mi sprawia takie ofiarowanie miłości wzgardzonej i wynagradza. Oddałem ci Serce moje, byś Mnie moim Sercem kochała”.

Jezus do S. B. Kunegundy Siwiec, „Miejsce mojego miłosierdzia i odpoczynku. Nadprzyrodzone oświecenia Służebnicy Bożej Kunegundy Siwiec”, s. 33

Photo by Jerzy Górecki on Pixabay

Głos powołania

„Głos powołania to oblubieńcze zabiegi Boga, by pociągnąć do siebie i posiąść wybrane serca ludzkie. Ktoś, kto Bogu się poświęca, […] wie, że to już antycypacja niebieskich godów weselnych, choć to dopiero preludium wiecznej uczty w niebie”.

św. Teresa Benedykta od Krzyża „Z własnej głębi” t. II, str. 158

Photo by Joshgmit on Pixabay

O chłopcu, który chciał zostać organistą

Dawno, dawno temu w pewnej miejscowości żył sobie mały chłopiec, Tomek, który bardzo chciał zostać organistą. Podczas każdej Mszy świętej tęsknie spoglądał na organy, marząc, że pewnego dnia to spod jego palców popłynie przepiękna muzyka, poruszająca serca wiernych i prowadząca ich prosto do Boga. Marzenie rosło wraz z Tomkiem i oto pewnego dnia chłopiec, a właściwie już młodzieniec, w przeddzień swoich osiemnastych urodzin zasiadł za instrumentem. Jego duszę przepełniało szczęście, ale niestety – gdy zabrzmiały dzwonki, zwiastujące początek Mszy, Tomek poczuł, że nie jest w stanie wydobyć z siebie głosu, a ręce trzęsły mu się tak bardzo, że próżno było marzyć o dotknięciu klawiszy. Ze łzami w oczach zsunął się więc ze stołka i chyłkiem wymknął z kościoła, by ukryć się w swojej najtajniejszej kryjówce z dzieciństwa. Starał się zrozumieć, co się stało. Przecież umiał. Przecież tyle razy ćwiczył, grał przed znajomymi i profesorami. Nigdy nie dotknął go taki paraliż. Schował twarz w dłoniach i zapłakał.

Tak znalazła go mama, która – jak każda mama – znała jego tajną kryjówkę, choć nigdy dotąd się z tym nie zdradziła. Usiadła koło syna i objęła go ramieniem. Przytulił się do niej, tak jak w czasach, kiedy był małym chłopcem, a ona głaskała go po włosach. Po dłuższej chwili westchnęła.

– Synu, – powiedziała – wybacz mi, że mówię ci to dopiero teraz. Miałam nadzieję, że to się nie wydarzy, że tamta kobieta była tylko zwykłą zawistną oszustką…

Tomek podniósł oczy i popatrzył na matkę ze zdziwieniem.

– Widzisz, kiedy byłam w ciąży z tobą, pewnego dnia podeszła do mnie kobieta. Była piękna, ale jednocześnie niepokojąca. Spojrzała na mnie lodowatym wzrokiem i powiedziała: „Za to, że twój mąż wybrał ciebie, a nie mnie, syn, którego urodzisz, nigdy nie spełni swojego największego marzenia. A ty będziesz cierpieć patrząc na jego cierpienie”. Potem zaśmiała się upiornym głosem i zniknęła mi z oczu.

Tomek nie wiedział, co sądzić o wyznaniu matki. Brzmiało jak bajka. A jednak paraliż, którego doznał, nie był naturalny. W każdym razie jedno było dla niego pewne – nie zostawi tego tak. Nie podda się. Jego marzenie było ważniejsze niż jakiekolwiek klątwy, nawet jeśli wypowiadająca je kobieta miałaby być prawdziwą wiedźmą. Wstał, podniósł głowę i ruszył do kościoła, w którym Msza, na której miał grać, zdążyła się już skończyć. Upadł przed Najświętszym Sakramentem i zwrócił się do Matki Bożej: „Nie wiem, kim była tamta kobieta. Ale nawet jeśli była wiedźmą, to wiem, że Boża moc jest większa niż wszelkie klątwy, a Ty, Matko, możesz u Swojego Syna wyprosić wszystko. Pozwól mi grać, a ja oddam Ci dusze wszystkich tych osób, których serca poruszy moja muzyka”.

I w ciszy kościoła nagle rozległ się dźwięk, potężny i czysty. Tomek obejrzał się na chór, ale nie było tam nikogo, zresztą dźwięk nie przypominał dźwięku organów. Spojrzał znów na tabernakulum i powiedział: „Dziękuję”.

Następnego dnia usiadł za organami i, usłyszawszy dzwonek rozpoczynający Mszę, zagrał i zaśpiewał. Podczas tej Mszy nawróciło się co najmniej pięciu grzeszników, a Tomek od tej pory grał i śpiewał z ogromną swobodą i pięknem, poruszając dusze i zgodnie ze swoją obietnicą – oddając je wszystkie Najświętszej Panience.

U. Piechota – Wszystkie prawa zastrzeżone (All rights reserved).

Photo by Tobias Albers-Heinemann on Pixabay

Modlitwą, cierpieniami, ofiarami

„Modlitwą, cierpieniami, ofiarami, [Kundusia] starała się pomagać Temu, który trawiony nieugaszonym pragnieniem ratowania dusz, nieustannie ją przynaglał, upominał, by nie ustawała, że teraz czas żniwa, że nie czas odpoczywać, że na odpoczynek przeznaczona jest cała wieczność”.

ks. B. Bartkowski, wstęp do książki „Miejsce mojego miłosierdzia i odpoczynku. Nadprzyrodzone oświecenia Służebnicy Bożej Kunegundy Siwiec”, s. 24

Photo by sspiehs3 on Pixabay

Gdy Bóg znajdzie duszę

„Gdy Bóg znajdzie duszę, która zrozumie to zadanie i dobrowolnie zgłosi się do współpracy, już jej nie wypuści z rąk. Tak bardzo miłuje zbawienie dusz, że tej swojej współpracowniczce nie usunie kielicha, choćby o to błagała, przerażona nieraz (wielkością) krzyża. Jeśli chcemy wiedzieć, czy Bóg kocha dusze grzeszników, popatrzmy na cierpienia tych, których Bóg wezwał do współpracy nad zbawieniem dusz. Jakiż gwałt musi sam Sobie zadawać, by tak ciężko doświadczać właśnie tych, co są Mu wierni, co Go kochają”.

ks. B. Bartkowski, wstęp do książki „Miejsce mojego miłosierdzia i odpoczynku. Nadprzyrodzone oświecenia Służebnicy Bożej Kunegundy Siwiec”, s. 24

Photo by James Chan on Pixabay

Dziewica to ta, która należy sama do siebie

„Dziewica to ta, która należy sama do siebie. Jest panią siebie i może wybierać, komu złoży w darze swoją osobę i swoją miłość. Kobieta daje siebie w darze mężczyźnie lub Bogu. I w obydwu tych możliwościach odnajduje pełnię miłości oblubieńczej. By jednak stawać się darem dla kogoś, potrzeba najpierw poczuć, że jest się cenną, że jest się skarbem!”

s. A. M. Pudełko „Kobieta w pełni szczęśliwa”, s. 25-26

Photo by Jerzy Górecki on Pixabay

Największy dylemat

„Największym dylematem czy wątpliwością małej dziewczynki, młodej kobiety czy staruszki będzie zawsze niepokojące pytanie: «Czy jestem piękna? Czy mam w sobie coś zachwycającego?» Maryja powiedziałaby każdej z nas: «Pytanie źle postawione! Jeśli stworzył ciebie sam Stwórca piękna, to jesteś piękna. Powinnaś więc pytać siebie, Boga i innych: Co jest moim pięknem?» Tak postawione pytanie pomaga nam odkrywać niesamowite zasoby, które Bóg złożył w każdej z nas”.

s. A. M. Pudełko „Kobieta w pełni szczęśliwa”, s. 22

Photo by Anastacia Cooper on Pixabay