Ufajmy Bogu

„Ufajmy [Bogu] nawet wówczas, gdy nam się zdaje, że nas Bóg opuścił, gdy nam odmawia swych pociech, gdy nie wysłuchuje nas, gdy przygniata nas ciężkim krzyżem. Wówczas trzeba ufać Bogu najwięcej, bo to jest czas próby, czas doświadczenia, przez które musi przejść każda dusza”.
ks. M. Sopoćko

„Jak poruszyć niebo”

Bóg się spóźnia. Przecież tyle się modliłam, tyle prosiłam. Przecież obiecał – „o cokolwiek prosić będziecie”… A tu nic. Cisza. Nic się nie dzieje.

Jak to się zaczęło?

Po książkę „Jak poruszyć niebo” Marcina Jakimowicza sięgnęłam całkowitym przypadkiem. Albo zrządzeniem Bożym, jak kto woli. Nie miałam pomysłu, co poczytać spośród sterty czekających na przeczytanie książek. Krótka modlitwa: „wskaż mi, co poczytać”… i książka była już w ręku. Pochłonęłam ją niemal od razu w całości, zaznaczając do zapisania w cytatniku chyba z pół książki. Najbardziej jednak poruszył mnie sam początek, który zdawał się odpowiadać na moje wątpliwości i wahania.

Martwa sytuacja nie jest martwa

Książka mówi o różnych doświadczeniach wiary. O poczuciu bezsensu, o momentach, kiedy wszystko idzie nie tak, kiedy jesteśmy mali i wydaje nam się, że nic się nie dzieje, a Boże obietnice to jakaś pomyłka. Mówi o tym, że to jednak ma sens. Że dokądś prowadzi. Przypomina, że logika Boga różni się od logiki człowieka. Że nawet śmierć – zarówno ta rozumiana dosłownie, jak i ta metaforyczna – nie jest końcem.

„Jeśli spóźniający się cztery dni do Betanii Jezus zapowiada, że choroba Łazarza «nie zmierza ku śmierci», to znaczy, że martwa sytuacja, w której tkwimy po uszy, skończy się ostatecznie eksplozją życia. Koniec, kropka. Nawet jeśli po kilku dniach wydaje się, że jest już «po ptokach».” (s. 12 – 13).

Książka przypomina też, że Bóg chce i lubi być proszony – i że zawsze wysłuchuje naszych próśb, w ten czy inny sposób. Bóg nie zawodzi!

„Jeśli On coś obiecał, dotrzyma słowa. Sam raczy wiedzieć kiedy.” (s. 16).

I jeśli jeszcze nie odpowiedział na twoje modlitwy, to znaczy, że ma powód. Może czeka na właściwy moment. Może czeka, aż będziesz gotowy na przyjęcie Jego łaski. A może to wszystko jest po prostu próbą…

„Zaufaj! Każda próba jest po coś. Każda dolina jest po to, by Bóg mógł cię jeszcze wyżej wynieść.” (s. 132).

Pieniądze się nie liczą

Wyobraź sobie taką sytuację: zwolniono cię z pracy, nie możesz znaleźć drugiej. Ale z czegoś żyć trzeba, jedzenie kosztuje, mieszkanie kosztuje… Zaczynasz mieć długi. Albo zostaje ci ostatnia złotówka. I wtedy przychodzi ktoś, kto cię o tę ostatnią złotówkę prosi. Co robisz?

Pieniądze się nie liczą – tak uczy Biblia. Jeśli my nie będziemy niczego żałować Bogu i bliźnim, to i On nam nie pożałuje. Mówił mi to kiedyś jeden ze znajomych, przeczytałam to również w książce Jakimowicza. I przyznaję, że mnie to nie przekonuje 😉 Niby w to wierzę, ale jednocześnie nie ma we mnie tyle zaufania, żebym potrafiła oddać ostatni grosz żebrakowi, tak jak zrobił to na moich oczach wspomniany znajomy, który w tamtym momencie był dokładnie w sytuacji opisanej wyżej. Z jednej strony odebrałam to jako piękne. Z drugiej – jako głupie.

Co robić?

Książka daje konkretne wskazówki (zgodnie z obietnicą w podtytule), co robić, kiedy nie wiemy, co robić. Odpowiedź jest bardzo prosta:

„Nie wykonujcie nerwowych ruchów […] – Czekajcie na Jego odpowiedź w waszej sprawie. Jeśli jesteście pasterzami, wróćcie do pasienia owiec.” (s. 16).

A skoro czekać na odpowiedź – to najpierw trzeba zapytać, prawda? Autor pisze więc i o modlitwie. Ta część zrobiła na mnie spore wrażenie. Problem rozproszeń na modlitwie jest dla mnie bardzo trudny, często łapię się na tym, że odmówiłam dziesiątkę różańca i nawet nie pamiętam którą, bo moje myśli błądziły gdzieś daleko. A tymczasem

„Modlitwa pełna roztargnień jest na ogół bardziej upokarzająca niż modlitwa w skupieniu, dlatego przynosi więcej chwały Bogu, mniej nam, później zaś stwierdzamy, że zyskaliśmy więcej dobra.” (cytat ze słów Johna Chapmana), s. 137).

Bo to nie my mamy działać. My mamy zaufać. Mamy iść za głosem Boga. A On załatwi resztę. Co wcale nie znaczy, że będzie łatwo, niestety…

Bóg się nami opiekuje

Jak zauważa autor, dziecku nie przychodzi do głowy, żeby prosić rano tatę (lub mamę) o to, by się nim cały dzień opiekował. Ono i tak wie, że rodzic będzie to robił. To oczywiste i nie trzeba o to prosić. Mówienie Bogu, co ma robić, co jest dla nas dobre, nie jest naszym zdaniem – On wie to lepiej od nas. My mamy tylko starać się jak najlepiej przeżywać nasze życie. Takie, jakim jest. Cierpliwie nosić krzyże. I kochać. Przede wszystkim kochać. Boga i bliźnich. A szczególnie tych, którzy najmocniej nas skrzywdzili. Wszystko inne załatwi On.

Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z książki Marcina Jakimowicza „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Kraków 2018.


Jeśli interesuje cię temat modlitwy, zachęcam cię do przejrzenia również wpisu dotyczącego książki „Jutro ma na imię Bóg”

Jeżeli twoje życie jest nieszczęśliwe…

„Jeżeli twoje życie jest nieszczęśliwe to znaczy, że Pan nie jest dla ciebie Kimś, Kto daje ci szczęście […]. Właśnie zasadniczo to jest tak, że w tym momencie, w którym Pan Bóg się staje najwyższą rozkoszą to natychmiast otwiera się perspektywa związkowa, właśnie wtedy. Dlatego, że Pan Bóg wtedy wie, że jesteśmy wolni […]. Jestem przekonany, że to właśnie Pan Bóg was specjalnie trzyma w tej samotności, bo wie, że jesteście niewolnikami. I wie, że jak wam da w tej niewoli kogoś to wy po prostu go kajdanami przykujecie i z tego będzie jeszcze większa tragedia niż w ogóle jesteście w tej samotności, bo zrobicie z niego bożka. I On w Swoim miłosierdziu po prostu odgania od was facetów […] i On mówi «Właśnie cię wysłuchuję. I nie dam ci. Dlatego, że jesteś niewolnicą»”.
A. Szustak