Byście nie zważały na te małe cierpienia

“O to więc tylko was proszę, byście nie zważały na te małe cierpienia i dolegliwości, bez których, zwłaszcza dla nas niewiast, to życie być nie może. Przychodzą one i odchodzą, więc miejcie cierpliwość, tym bardziej, że nieraz przez ułudę diabelską zdaje nam się tylko, że cierpimy, i to, co nam dolega, jest tylko w naszej wyobraźni. Gdybyśmy zatem o każdym takim cierpieniu miały wszystkim rozpowiadać i na nie się skarżyć, to bez wyjątkowej pomocy Bożej nigdy temu nie byłoby końca”.

św. Teresa od Jezusa “Droga doskonałości” 11,2

Photo by Jerzy Górecki on Pixabay

Wonna mięta nad wodą pachniała

“Wonna mięta nad wodą pachniała,
kołysały się kępki sitowia,
brzask różowiał i woda wiała,
wiew sitowie i miętę owiał.

Nie wiedziałem wtedy, że te zioła
będą w wierszach słowami po latach
i że kwiaty z daleka po imieniu przywołam,
zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.

Nie wiedziałem, że się będę tak męczył,
słów szukając dla żywego świata,
nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy,
to potem trzeba cierpieć długie lata.

Wiedziałem tylko, że w sitowiu
są prężne, wiotkie i długie włókienka,
że z nich splotę siatkę leciutką i cienką,
którą nic nie będę łowił.

Boże dobry moich lat chłopięcych,
moich jasnych świtów Boże święty!
Czy już w życiu nie będzie więcej
pachnącej nad stawem mięty?

Czy to już tak zawsze ze wszystkiego
będę słowa wyrywał w rozpaczy,
i sitowia, sitowia zwyczajnego
nigdy już zwyczajnie nie zobaczę?”

J. Tuwim “Sitowie”

Photo by Anthony on Pixabay

Żłóbek w Ogrójcu

Trwa Adwent – czas radosnego oczekiwania. Wszyscy są szczęśliwi, mimo szalejącej epidemii, dzieci radośnie oczekują prezentów, jasełek, wrzucają serduszka z dobrymi uczynkami do koszyczka przed ołtarzem w kościele. Dorośli, zabiegani, ale w radosny sposób, planują Wigilię i kupują ostatnie prezenty. Na ulicach stoją już przystrojone choinki, a z głośników w supermarketach dobiegają dźwięki kolęd. Już zaraz będzie Wigilia, uroczysta kolacja, wspólne wyjście na Pasterkę, a potem dni radosnych spotkań z rodziną. Wszyscy są szczęśliwi, prawda?

Ano nie, nieprawda.

Samotne święta

Są ludzie, dla których ten czas jest czasem samotności. Albo wręcz osamotnienia. Bo nie mają nikogo bliskiego, nie mają rodziny. I nawet jeśli mają jakichś znajomych, przyjaciół, to przecież w święta nie wypada dzwonić czy proponować spotkania. Nie, lepiej zacisnąć zęby i zjeść kawałek makowca z supermarketu, doprawiony słonym smakiem łez. Dla samego siebie nie warto przecież piec, gotować. Bo kto to wszystko zje?

Promykiem światła jest Pasterka. Tyle ludzi, światło, radosny śpiew. Choć przez chwilę można poudawać, że świąteczna radość mnie też dotyczy. Tylko potem trzeba wrócić do pustego domu. I długo patrzyć na migające spokojnie lampki, gdy sen nie chce przyjść, a miejsce po drugiej stronie łóżka jest puste – może od roku, może od dziesięciu, a może od zawsze…

Ten straszny czas świąt

Ale są i inni. Tacy, którzy może marzą o tym, żeby być w te święta sami. Albo po prostu bez kogoś, tego jednego kogoś, kto sprawia, że ten czas staje się czasem strachu i bólu. Są tacy, którzy marzą, żeby choć ten jeden raz, w tym roku, tata czy mąż nie sięgnął po butelkę. Żeby choć raz nie było krzyków, bicia, a potem konieczności ukrywania siniaków albo tłumaczenia się upadkiem ze schodów.

Ogrójec jest i tutaj. Bo i tu jest cierpienie, którym nie ma się z kim podzielić. I – może jeszcze straszniejsze – oczekiwanie na cierpienie, na ból. Strach, kiedy się zacznie.

Znak czasów

I wreszcie są ci, dla których święta miną pod znakiem choroby albo kwarantanny. Też samotnie, bez bliskich, może bez możliwości porozmawiania z kimkolwiek. Może będą siedzieć samotnie i zastanawiać się, co się teraz dzieje na rodzinnym spotkaniu. Czy już podali barszczyk? A może rozpakowują już prezenty? Czy w ogóle ktoś pamięta, że tym razem jednej osoby brakuje? I nawet jeśli zadzwonią z życzeniami, to przecież całą resztę Wigilii trzeba będzie przesiedzieć samemu. Może i z pysznymi potrawami, przywiezionymi przez troskliwych bliskich i zostawionymi pod drzwiami. Ale wciąż w samotności, jedynie w towarzystwie aplikacji, przypominającej co jakiś czas o konieczności zrobienia selfie.

Żłóbek w Ogrójcu

Boże Narodzenie nie dla każdego jest czasem radości. Bywa też czasem najdotkliwszego cierpienia. Żłóbek stoi też w Ogrójcu. A w żłóbku maleńki, samotny Jezusek. Płacze. Bez Maryi, która by go utuliła, bez Józefa strzegącego wejścia, bez królów, bez osiołka, bez pastuszków, bez radości. Ogromna samotność Niemowlęcia, które powinno być radośnie witane na świecie i tulone przez wszystkich. A tymczasem owszem, przyjęcie urodzinowe trwa, tylko wszyscy zapomnieli o Solenizancie.

Nie zapominaj. Wśród tych wszystkich radosnych spotkań i okrzyków przypomnij sobie, co właściwie świętujecie. Czyje Narodziny. A potem popatrz na pozostawione zgodnie z tradycją puste nakrycie i zastanów się, na kogo ono czeka. I czy ten ktoś wie, że może przyjść. Bo może nie wie. Może nie ma odwagi zapukać. Może trzeba po prostu po niego pójść.

Photo by Henryk Niestrój on Pixabay

Nie opuszczaj nas

“Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!
Matko, pociesz, bo płaczemy,
Matko, prowadź, bo zginiemy;
Ucz nas kochać choć w cierpieniu,
Ucz nas cierpieć choć w milczeniu!
Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!

Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!
Cóż dziwnego, że łzy płyną,
Gdy to życie łez doliną.
Dusza smutkiem zamroczona
Pod ciężarem krzyża kona!
Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!

Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!
Wyjednało Twe wstawienie
Niejednemu już zbawienie;
Kto swą ufność w Tobie łożył,
Nowem łaski życiem ożył.
Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!

Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!
I dlatego Twoje imię
W sercach naszych nie zadrzymie;
Będziem wołać, błagać, prosić,
Wszędzie, zawsze cześć Twą głosić!
Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!

Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!
I w sieroctwie, w opuszczeniu,
I w tęsknocie i w cierpieniu,
I w ubóstwie i w chorobie,
Zawsze będziem ufać Tobie!
Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!

Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!
Pójdziem chętnie drogą krzyża,
Bo nas krzyż do Ciebie zbliża,
Bo nas krzyż dziś nie przestrasza,
Bo nadzieja w krzyżu nasza!
Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!

Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!
Tak pod krzyżem będziem stali,
Z Tobą krwawą łzą płakali,
Boś Ty matką nam została,
Gdyś pod krzyża drzewem stała!
Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko, nie opuszczaj nas!”

K. Antoniewicz “Nie opuszczaj nas”

Photo by Jean Claude on Pixabay

Nic nie ginie

“Nic nie ginie, mistrzu, na tym świecie Bożym,
Każda potu kropla, co ze skroni spada –
Każda łza, przed którą w boleści się korzym –
Trudu krew czerwona, zwątpienia myśl blada –
I te długie lata cierpień, gorzkich śmiechów –
I ten strumień tęsknot, co przez życie płynie –
I duch nasz zatruty jadem złych oddechów –
I ciche westchnienie – nic, mistrzu, nie ginie!”

H. Merzbach

Photo by LevaNevsky on Pixabay