Bóg przychodzi, kiedy chce

„Bóg przychodzi, kiedy chce. Często robi takie właśnie psikusy, że przychodzi, gdy kompletnie nie jesteśmy do tego przygotowani. Nie jesteśmy ani umyci, ani dobrze ubrani, jesteśmy w trakcie przebierania się na modlitwę, i wtedy następuje dotknięcie. Mocne dotknięcie”.

M. Jakimowicz „Jak poruszyć niebo?”, s. 79

Czekajcie, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka

„«Czekajcie, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka» – zapowiadał Syn Boży (Łk 24,49). Czekajcie na Parakleta. Nie wykonujcie nerwowych ruchów – zdaje się mówić. – Czekajcie na Jego odpowiedź w waszej sprawie. Jeśli jesteście pasterzami, wróćcie do pasienia owiec. Ojcowie pustyni doradzali, by w chwilach trudności, chaosu i duchowych zawirowań nie opuszczać swej celi i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Identyczne intencje miał święty Ignacy Loyola, który notował: «Czekajcie. Pozostańcie na miejscu, aż zostaniecie uzbrojeni mocą z wysoka»”.

M. Jakimowicz „Jak poruszyć niebo?”, s. 66

Miałam w sobie sporo złości

„Miałam w sobie sporo złości, trafiałam na potężny opór materii. Szarpałam się. Byłam rozdarta. I wtedy przyjechał do nas rekolekcjonista. Po wysłuchaniu litanii moich żalów i skarg powiedział: «Jesteś w stanie to dzisiaj zostawić?» Zbaraniałam. «Jak to zostawić? Przestać się tym zajmować?». «Tak. Jeśli to jest Boże dzieło, On sam o nie zadba». Myślałam, że pójdzie jak z płatka, że powiem: «Oddaję wszystko», i zacznę fruwać lekka jak piórko. «Nosiło mnie» przez tydzień. Przyszedł jakiś klin. Nie byłam w stanie wypowiedzieć tych słów. W końcu po tygodniu walki (ja bardzo kłótliwa baba jestem) powiedziałam: «OK. Zostawiam to. To nie moje dzieło». I wtedy coś pękło. Poczułam się wolna, przyszedł pokój, a wszystko nabrało ogromnego przyspieszenia”.

A. Bałchan, cyt za: M. Jakimowicz „Jak poruszyć niebo?”, s. 60-61

Bóg wstanie i da ci to, czego ci potrzeba

„Pierre-Marie Delfieux […] przypominał: «Twoja wytrwałość, choćby się miała stać natręctwem, zostanie wysłuchana. Właśnie dlatego, że nalegasz, Bóg wstanie i da ci to, czego ci potrzeba.
Mamy siać, podlewać, «robić swoje». Do Niego należy reszta. […]
Dziedzicami obietnic stajemy się «przez wiarę i cierpliwość» (Hbr 6,12). Jeśli On coś obiecał, dotrzyma słowa. Sam raczy wiedzieć kiedy»”.

M. Jakimowicz „Jak poruszyć niebo?”, s. 15-16

Martwa sytuacja

„Jeśli spóźniający się cztery dni do Betanii Jezus zapowiada, że choroba Łazarza «nie zmierza ku śmierci», to znaczy, że martwa sytuacja, w której tkwimy po uszy, skończy się ostatecznie eksplozją życia. Koniec, kropka. Nawet jeśli po kilku dniach wydaje się, że jest już «po ptokach» (ang. after birds), a zrozpaczone Marta i Maria bezradnie i nieco bezczelnie wołają: «Gdybyś tu był, nasz brat by nie umarł» (czytaj: «Po co teraz przychodzisz? Teraz? Cztery dni po czasie? Jest za późno! Nie rozumiesz? Nic już nie da się zrobić!». I choć wszystkie «okoliczności przyrody» krzyczą, że tym razem Jezus się pomylił, bo jednak, jak widać na załączonym obrazku, «choroba zmierzała ku śmierci», ostatecznie okazuje się, że to On ma rację. Łazarz wychodzi z grobu.
– Gdyby przyszedł wcześniej, Marta i Maria wierzyłyby tylko w Jezusa, który jest w stanie zapobiec śmierci – wyjaśnia ksiądz Wojciech Węgrzyniak, biblista i rozchwytywany rekolekcjonista. – Czyli nic by się nie zmieniło w ich życiu. Ponieważ przyszedł «za późno», uwierzyły, że Jezus jest w stanie wyciągnąć człowieka nawet z grobu”.

M. Jakimowicz „Jak poruszyć niebo?”, s. 12-13