Pomódl się o to czego nie chcesz wcale

„Pomódl się o to czego nie chcesz wcale
czego się boisz jak wiewiórka deszczu
przed czym uciekasz jak gęś coraz dalej
przed czym drżysz jak w jesionce bez podpinki zimą
przed czym się bronisz obiema szczękami.

zacznij się wreszcie modlić przeciw sobie
o to największe co przychodzi samo”.

J. Twardowski „Przeciw sobie”

Photo by Domenic Hoffmann on Pixabay

Jeżeli jestem skupiona w pracy…

„Jeżeli jestem skupiona w pracy i na pracy, jeżeli się tej pracy w poczuciu obowiązku oddaję tak, jak ona tego wymaga (a więc nie lenię się, ale także nie pracuję z włączonym motorem namiętności), to praca jest terenem równoczesnej aktualnej modlitwy – w różnych formach”.

s. Miriam od Krzyża „Modlitwa nieustanna”, s. 80

Photo by StartupStockPhotos on Pixabay

Tam nie spotkamy już obojętnych spojrzeń

„Pan Bóg chce, by dusze na świecie udzielały sobie za pomocą modlitw darów niebieskich i aby kiedyś w ojczyźnie wiecznej mogły się nawzajem miłować uczuciem pełnym wdzięczności, bez porównania silniejszym od miłości rodzinnej, najidealniejszej na ziemi. «Tam nie spotkamy już obojętnych spojrzeń, o wszyscy Święci będą sobie coś nawzajem zawdzięczać»”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus „Dzieje duszy”, s. 311

Photo by RÜŞTÜ BOZKUŞ on Pixabay

Czas przemyśleń i ciszy

Łagodną ciszę kaplicy zakłócały tylko spokojne oddechy i cichutkie pobrzękiwanie różańca. W centrum uwagi wszystkich był On – stojący wśród nas w skromnej monstrancji Wszechmogący Bóg. Nie próbowaliśmy na siłę uciszać wewnętrznego dialogu. Pouczeni wcześniej przez ojca Romana, staraliśmy się po prostu koncentrować myśli na Chrystusie. Myśli, które – zgodnie z radą rekolekcjonisty – powinny być krótkie i opatrzone chwilami milczenia, by pozwolić mówić Bogu.

Wspólne milczenie wśród lasów

Te spokojne chwile w kaplicy, podobnie jak odmawiana wspólnie Liturgia Godzin, wzmocniły w nas poczucie jedności i wspólnoty. Poczucie, którego nie zmąciła nawet dyskusja na temat sposobu przyjmowania Komunii Świętej, która wywiązała się podczas kończącego rekolekcje dzielenia. Bo, jak się okazuje, nawet o tak drażliwym temacie można rozmawiać w duchu szacunku i wzajemnej miłości. Po części zapewne zawdzięczamy to również naukom ojca Romana, który pięknie mówił o tym, że upominać bliźniego można tylko przy uwzględnieniu trzech elementów: prawdy, miłości i pokory.

Pięć dni rekolekcji minęło błyskawicznie. To był piękny czas, pozwalający na zatrzymanie się i przebywanie tylko z Bogiem. Sprzyjał temu wczesnojesienny las, sprzyjała też atmosfera ciepłej akceptacji, przenikająca te dni. Mimo że były to rekolekcje w milczeniu, cisza nikomu nie ciążyła. Wręcz przeciwnie – sprawiała, że stawaliśmy się sobie jeszcze bliżsi.

I choć wielu z nas miało duże trudności w dotarciu na rekolekcje, to wszyscy jednomyślnie zgodziliśmy się, że było warto. Rozjechaliśmy się umocnieni w pragnieniu dążenia do ściślejszego zjednoczenia z Panem, zabierając ze sobą zapach róż i leśnego poszycia, szum deszczu i niezatarty ślad, odciśnięty w naszych sercach przez Umiłowanego.

burza nad ośrodkiem rekolekcyjnym

Burza i naczynia na miłość

Z rekolekcji najbardziej zapamiętałam burzę, która przetoczyła się nad ośrodkiem rekolekcyjnym pod koniec naszego pobytu. Nie była ani wielka, ani groźna – za to piękna, jak widać na powyższym zdjęciu, zrobionym przez koleżankę. Chciałam wyjść na ganek, żeby ją podziwiać, ale przez okno zobaczyłam, że ktoś już tam siedzi. Postanowiłam nie przeszkadzać i usiadłam sobie w oknie, skąd widok był równie piękny. Padające krople deszczu i błyski, co jakiś czas przecinające niebo, miały w sobie coś magicznego i przypominały mi, że takie właśnie jest życie – że w każdej burzy kryje się i groza, i piękno. Wystarczy tylko chcieć to piękno dostrzec.

W wolnym czasie dużo spacerowałam po lesie, ale i po niedużym cmentarzu, znajdującym się w pobliżu ośrodka. Znajduje się na nim sporo grobów zakonnic. Na każdym z nich podane jest zakonne imię z predykatem (np. „od radości Bożej” albo „od Jezusa”), a pod spodem świeckie imię i nazwisko, wiek i ilość lat powołania. Te groby mnie przyciągały, błądziłam wśród nich, rozmyślając nad predykatami sióstr, a także nad tym, że ludzkie życie jest takie krótkie, że po każdym z nas prędzej czy później zostanie tylko nagrobek. A wtedy już nic nie będziemy mogli zmienić – na wieczność całą zostaniemy tacy, jakimi umrzemy. Gdzieś na linii między dobrem a złem. Jak naczynie na miłość, które w tym życiu Bóg drąży, by było jak najgłębsze – na tyle, na ile Mu pozwolimy. A potem, po naszej śmierci, napełni to naczynie miłością. Do pełna.

Podczas tych rozmyślań przyłapała mnie jedna z żyjących sióstr. Spytała, czy szukam kogoś konkretnego. Powiedziałam jej, że nie, że czytam predykaty, które czasem były dla mnie trudne do odszyfrowania. Kiedy następnego dnia zobaczyła mnie dokładnie w tym samym miejscu, domyśliła się chyba, że nie tylko o to chodzi. Ale już nie podeszła, nie pytała, uszanowała moje zamyślenie.

Pokuta, pokuta, pokuta

Ostatniego wieczoru jedna z uczestniczek rekolekcji podzieliła się z nami swoimi osobistymi przeżyciami, które bardzo mnie poruszyły, a później opowiedziała nam o pastuszkach z Fatimy i pokutach, jakie podejmowali. Temat pokuty i wyrzeczenia wraca do mnie od pewnego czasu. Trudno mi się z nim zmierzyć. Wciąż jeszcze nie rozumiem tak do końca sensu wyrzeczenia. Rozumowo wiem, że poświęcenie, że za kogoś czy za coś, że przebłaganie, że łaska, że z miłości… Ale kiedy przychodzi co do czego – nie umiem sobie odmówić cukierka czy innej przyjemności, o jakiejkolwiek pokucie nie wspominając. Bo ta sprawa, za którą trzeba pokutować czy dla której warto się czegoś wyrzec, jest tam gdzieś daleko – a cukierek na wyciągnięcie ręki…

A pokutować trzeba. Tyle zła się ostatnio dzieje, tyle ludzi odwróciło się od Boga, tyle Go obraża… Ojciec Roman w trakcie rekolekcji wypowiedział straszne słowa – że Polska przestaje być krajem chrześcijańskim, katolickim. Że wszystko się zmienia i nie możemy tego zmienić, musimy się nauczyć żyć w nowym świecie. I że nowy wcale nie oznacza gorszy. Tylko inny. Wymagający innych dróg, innych działań. Na zmiany nie mamy wpływu, ale na to, co z nimi zrobimy – już tak. Zmian nie powstrzymamy, ale wciąż możemy sprawić, że wiara przetrwa. Że nasze dzieci, wnuki, prawnuki, będą miały możliwość wyznawania Boga, że będą mogły żyć zgodnie z chrześcijańską moralnością. Choćby znów musiały zejść do katakumb, jak za czasów pierwszych chrześcijan. A potem… może nastąpi nowe odrodzenie? Kto wie?

Miłość i wolność

Współczesny świat nie uczy nas wyrzeczenia. Wręcz przeciwnie – przyzwyczaja nas do tego, że możemy i powinniśmy chcieć więcej. Że wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Gdzieś po drodze gubimy naszą wolność, a tym samym – nasze człowieczeństwo i zdolność do miłości. Bo miłość możliwa jest tylko tam – to też usłyszałam na rekolekcjach – gdzie jest wolność. Nie ma miłości bez wolności, bo nie mogę podarować drugiemu człowiekowi czegoś, co nie należy do mnie. I to prowadzi mnie do pytania – czy skoro nie umiemy sobie niczego odmówić, to jesteśmy w ogóle zdolni do miłości?

Odmawianie różańca kosztuje mnie więcej

„[…] gdy jednak zostaję sama (wstydzę się to wyznać) odmawianie różańca kosztuje mnie więcej, niż używanie narzędzi pokutnych… Czuję, że tak źle go odmawiam! Muszę zadawać sobie gwałt, by rozmyślać o tajemnicach różańcowych; nie mogę skupić myśli… Długi czas smuciłam się tym brakiem pobożności, który mnie zadziwiał, bo tak bardzo kocham Najświętszą Pannę, że powinnam z łatwością odmawiać ku Jej czci modlitwy, tak Jej miłe. Teraz już mniej się martwię; myślę, że skoro Królowa Nieba jest moją MATKĄ, jest zadowolona, widząc moją dobrą wolę”.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus „Dzieje duszy”, s. 245

Photo by Myriam Zilles on Pixabay

Słabość to trudny dar

„Słabość to trudny dar, bo ma prowadzić do większego skupienia się na Bogu, aniżeli na własnej kondycji. Słabość, która ma tendencję do skupiania się na sobie – poprzez użalanie się nad swym niesprawiedliwym losem albo przez tanie usprawiedliwianie się w braku wierności – oddala od łaski i spotkania, a więc modlitwy. Taka słabość nie karmi modlitwy”.

M. Jaworski „Obdarowany. Modlitwa Darem” w: „Głos Karmelu” nr 3 (maj-czerwiec) 2019, s. 25

Photo by truthseeker08 on Pixabay

Moja miłość została zapoznana

„Moja miłość została zapoznana; odczułam to, ale nie żebrałam uczucia, którego mi odmówiono; ponieważ zaś Bóg dał mi serce tak wierne, że gdy raz głęboko pokocha, kocha już na zawsze, dlatego do dziś modlę się za moją towarzyszkę i nadal ją kocham…”

św. Teresa od Dzieciątka Jezus „Dzieje duszy”, s. 97

Photo by Anthony Tran on Unsplash

Święta czuje wciąż na sobie miłujące spojrzenie Boga

„Święta czuje wciąż na sobie miłujące spojrzenie Boga i to nie tylko w godzinach modlitwy, ale w najzwyklejszych momentach «szarego» dnia. Nie patrzy na działające w jej życiu przyczyny drugorzędne, na ludzi i na wydarzenia, ale we wszystkim co ją spotyka widzi «słodką rękę Jezusa»”.

s. Elżbieta od Ducha Świętego, o św. Teresie od Dzieciątka Jezus

Mój bliźni uklęka

„Powiada Kabir: «Mój bliźni uklęka
Przed bożyszczami z kamienia lub miedzi;
Lecz w jego głosie brzmi takaż udręka,
Jaka w mym sercu brzmi – bez odpowiedzi.
Jego Bóg jest tym, w co losy go stroją,
Jego pacierz modlitwą jest świata… i moją»”.

„Kabir”, R. Kipling „Kim”