Motyl w koleinie

Stoję na rozdrożu. Przede mną dwie, trzy, pięć dróg… Każda z nich rozgałęzia się na kolejne i kolejne, i kolejne. Którą wybrać? Jak iść, by dojść do celu? Jak nie zabłądzić?

Życie jako pasmo wyborów

Życie jest nieskończonym pasmem wyborów. Nie tylko tych wielkich, ale i tych malutkich, pozornie nie mających znaczenia. Spotkać się z koleżanką? Zjeść jeszcze jedno ciasteczko? Pójść do kościoła?

Każdy z tych wyborów zmienia nasze życie w sposób cichy, niedostrzegalny, a zarazem nieodwracalny. Machnięcie skrzydeł motyla. Drobiazg bez znaczenia. A jednak…

Aż strach podejmować decyzje, mając taką perspektywę, prawda? Ale nie myślimy o tym w naszej codzienności. Tak często maszerujemy prosto przed siebie, nie patrząc na prawo ani na lewo, na wszystkie te drogi wokół. Maszerujemy utartą koleiną, podejmując wybory takie jak zwykle, bezmyślne, proste, ucieczkowe. Nawet, jeśli czasem droga po prawej czy lewej byłaby dla nas lepsza albo po prostu piękniejsza. Ale trzeba by się wygramolić z tej naszej koleiny, a to kosztuje. Łatwiej (przynajmniej pozornie) jest brnąć dalej koleiną, zapadając się coraz głębiej w błocie.

Wyjść z koleiny

Żeby wyjść z koleiny, trzeba najpierw ją w ogóle zauważyć. To bywa najtrudniejsze… Potem trzeba podjąć decyzję, że chcesz z niej wyjść. I wcielić ją w życie, bo decyzja, za którą nie idą czyny, to żadna decyzja. Trzeba podjąć trud wspinaczki. Pogodzić się z tym, że może na jakiś czas staniemy w miejscu, że sto razy zjedziemy z powrotem w błotko, nurzając się po szyję. Może już przy pierwszym kroku w górę, a może spod samego szczytu.

Wydostawanie się z koleiny zawsze jest trudne, zawsze boli. Zawsze wiąże się z upadkami. Ale warto. Bo tam na górze, jest inna, lepsza, piękniejsza droga. Tak, stracisz czas na wydostanie się z dołu, ale zyskasz więcej niż straciłeś. Idąc drogą suchą, równą i wygodną, szybko nadrobisz stracony czas. Będziesz mógł podziwiać widoki, które zasłaniały ci brzegi koleiny. Będzie pięknie.

A potem znów odkryjesz, że jesteś w koleinie i brniesz w błocie, a tam wyżej jest inna droga, lepsza, piękniejsza. I znów zaczniesz się z koleiny wydostawać. I tak bez końca. Ale z każdą następną koleiną bliżej słońca, z każdą następną koleiną mniej w błocie.

Wierz mi, warto.

A teraz pomyśl chwilę… co jest Twoją koleiną?

Miałaś aborcję?

Miałaś aborcję? Nie, nie miałaś. Jeśli już, to dokonałaś aborcji. Ty. Czas przeszły dokonany, strona czynna.

Bo słowa są ważne

Aborcja to nie choroba, żeby można było ją „mieć”. Ani nie przedmiot. To nie jest coś, co dostaje się wbrew własnej woli. Aborcja to decyzja. Decyzja, za którą ponosisz odpowiedzialność. Byłaś czynnym podmiotem działania. Nie jego ofiarą. No chyba że jesteś dzieckiem, które mimo próby aborcji przeżyło.

Ostatnio kilkakrotnie podczas przeglądania Internetu mignęły mi różne teksty i obrazy dotyczące aborcji. To, co mnie w nich uderzyło, to właśnie sformułowanie „mieć aborcję”. To, że nawet osoby, które twierdzą, że płód nie jest jeszcze człowiekiem i że nie zrobiły nic złego, nawet te, które „są dumne” z tego co zrobiły – używają słowa „mieć”, słowa, które w moim odczuciu jest pewną ucieczką od odpowiedzialności.

Jakie to znamienne, że nawet te osoby, które są zwolennikami aborcji, używają takich słów. Tak, jakby w głębi serca wiedziały, czuły co naprawdę zrobiły. I wolały tę odpowiedzialność od siebie odsunąć.

Zawsze masz wybór

Jestem katoliczką i dla mnie dziecko jest dzieckiem od samego początku, od momentu spotkania się jajeczka z plemnikiem. Nie będę się szerzej wypowiadać w kwestiach politycznych, czy kobieta powinna mieć prawo do aborcji, czy nie powinna. Bo tak naprawdę, niezależnie od uregulowań prawnych, to i tak jest wybór kobiety. Owszem, obowiązujące prawo ma na niego wpływ, mają na niego wpływ ludzie z jej otoczenia, ale ostateczny wybór zawsze należy do niej.

Kobiety od wieków znały różne sposoby pozbycia się niechcianej ciąży i niezależnie od prawa, zawsze mają do nich dostęp. Więc prawo nie odbiera nikomu wyboru. Może najwyżej go utrudnia. Moim prywatnym zdaniem lepiej by było pieniądze przeznaczone na działania związane z ustawą przeciwko aborcji przeznaczyć na realne zapobieganie aborcjom – na pomoc matkom, na uświadamianie kobiet, że mają wybór, że mogą dziecko bez konsekwencji zostawić w szpitalu i zrzec się do niego praw, że mogą nawet po czasie zmienić zdanie i zostawić je w oknie życia. Wreszcie – że mogą prosić o pomoc, szukać jej, i nawet jeśli nie znajdą jej w państwowych instytucjach to znajdą ją choćby w kościele – tak, nawet jeśli nie są wierzące.

Nie rób tego!

Tak czy inaczej, aborcja zawsze będzie złem, zawsze będzie morderstwem. Nie rób tego! Bo nigdy nie zapomnisz, bo będzie to miało wpływ na twoje życie i na Ciebie. Na całą twoją przyszłość. I nie chodzi nawet o to, czy będziesz żałować, czy nie. Efekty będą i medyczne, i psychiczne. Wiele kobiet po dokonaniu aborcji nie może już zajść w ciążę. A nawet jeśli w nią zachodzą, to zabite dziecko stoi między matką, a nowym niemowlęciem. Zaburza więź między nimi, kładzie się cieniem na ich relacji, a w głowie kobiety rodzą się rozmyślania, jakie byłoby tamto dziecko, któremu nie pozwoliła się urodzić.

Wszystko się zmieni

Możesz mi zarzucić, że nie wiem, o czym mówię. Nigdy nie byłam w ciąży, nigdy nie musiałam rozważać aborcji. Nigdy bym jej zresztą nie rozważała. Ale czytałam wiele wypowiedzi kobiet, które aborcji dokonały i takich, które jej nie dokonały. I sama z siebie wiem jedno – nieważne, czy dokonasz aborcji, czy nie. Twoje życie już i tak nigdy nie będzie takie samo. Bo życie pod Twoim sercem jest i jego obecność, choćby trwała ułamek sekundy tylko – zmieniła Cię już na zawsze, zmieniła twoje życie i twoje ciało.

Przyjmij życie, które powstało pod twoim sercem. Tak, wszystko się zmieni. Tak, czasem będzie ciężko. Ale warto, bo to maleńkie życie przyniesie do Twojego życia błogosławieństwo. Tylko pozwól mu przyjść na świat.

Tak, wiem, że temat jest dużo bardziej skomplikowany. Dzieci z gwałtu, upośledzone, zagrożenie życia matki itp. Można by o tym dużo pisać, ale to temat na osobny tekst. Z tym, że w gruncie rzeczy wszystko i tak sprowadza się do tego samego – masz wybór. Zawsze. I jeśli nie liczyć sytuacji zagrożenia życia matki, moim zdaniem wybór życia zawsze będzie lepszy. A w tym ostatnim przypadku… Cóż, ja bym wybrała dziecko.

Zapragnąłem wyczytać w zodiaku…

„Zapragnąłem wyczytać w zodiaku
Swoje losy i dolę żywota,
Alem nigdy nie otrzymał znaku,
Czy się spełni dni moich tęsknota.


Po minionych złych deszczach i burzy
Powracają burze i złe deszcze,
Ale ciągle nadzieja mi wróży,
Że to, czego czekam, przyjdzie jeszcze.


Zostawiłem drzwi moje otworem,
Bo mam w duszy pewność tajemniczą:
Radość przyjdzie z winogron słodyczą,
Przyjdzie późną jesienią, wieczorem”.

L. Staff „Nadzieja”