Przestań wreszcie…

Przestań wreszcie…

Tym razem w moje łapki wpadła książka Peg Streep i Alana B. Bernsteina „Daruj sobie. Przewodnik dla tych, którzy nie potrafią przestać”.

Dziwny temat, prawda? Większość z nas ma raczej problem z tym, żeby zacząć niż żeby przestać. A jednak… okazuje się, że niekoniecznie.

Zacząć trudno, zrezygnować jeszcze trudniej

Niełatwo mi przychodzi zabrać się za robotę – przyznaję się. Ile razy łapię się na tym, że zamiast robić coś, czym powinnam się zająć, szperam po internecie albo mówię sobie, że jeszcze tylko jeden rozdział książki… a potem jeszcze jeden… i przecież miałam się zająć pieskami. A, i posprzątać… A potem okazuje się, że już najwyższa pora spać, przecież nie będę zarywać nocy, bo rano do pracy. Taaak, zaczynanie nie jest łatwe.

Ale powiem Wam coś w tajemnicy – przestawanie jest jeszcze gorsze. Och, oczywiście nie chodzi o zwyczajne przestawanie. Chodzi o rezygnowanie z rzeczy, które kiedyś były ważne, potrzebne albo chciane, a teraz przestały takie być, przestały przynosić satysfakcję albo wręcz zaczęły krzywdzić. A czasem także o rezygnowanie z tego, co narzucił mi ktoś inny, po czym stało się to moim nawykiem.

Rutyna uzależnia

Lubię rutynę. Oczywiście nie chciałabym, żeby mój każdy dzień wyglądał dokładnie tak samo, chcę się rozwijać, dowiadywać nowych rzeczy, odkrywać. Potrzebuję zmian, bo bez zmian nie ma rozwoju. Ale wśród tych zmian pewien stopień rutyny, pewna powtarzalność uspokaja mnie, daje poczucie bezpieczeństwa. Takie drobiazgi, jak siadanie zawsze na tym samym krześle (nie macie pojęcia ile razy kłóciłam się z mamą o to, że znowu przestawiła stół). Albo kładzenie rzeczy zawsze w tym samym miejscu. Czy wracanie w te same, dobrze znane miejsca.

To wszystko jest dobre, problem pojawia się, kiedy muszę tę rutynę zmienić. Kiedy muszę z czegoś zrezygnować – z czegoś, co się już wyczerpało, przestało dawać satysfakcję albo nawet zaczęło ranić. Nie zawsze potrafię to zrobić, nie zawsze potrafię odejść na czas. Wręcz bardzo rzadko mi się to zdarza, i w efekcie często potrzebuję zostać skądś wykopana, a i to nie zawsze pomaga.

Innymi słowy – mam problem z odangażowaniem się. I o tym właśnie mówi przeczytana właśnie przeze mnie książka.

Pułapka wytrwałości

Od dziecka rodzice i szkoła uczą nas wytrwałości. Tłumaczą, że potrzeba dużo pracy i cierpliwości, żeby coś osiągnąć. Że jak się nie udało, trzeba próbować jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze. I tak walczymy, ze sobą i ze światem, cierpliwie brnąc do przodu, w pogoni za swoimi celami. Tak uparcie i cierpliwie, że czasem zapominamy sprawdzić, czy te cele nadal są ważne. Czy na pewno są nasze – a nie naszych rodziców, przyjaciół. Czy na pewno z tych celów nie wyrośliśmy.

„W rezultacie często pozostajemy w relacjach i sytuacjach, których termin ważności już dawno minął, nawet wtedy, gdy dla reszty świata jest oczywiste, że mamy nikłe szanse powodzenia. Wiara w wytrwałość skłania nas do przeformułowania tego, co w rzeczywistości jest pudłem, w prawie wygraną. (s. 22)

Prawie wygrana jest poczuciem, że nasz cel jest na wyciągnięcie ręki. Że tym razem jeszcze się nie udało, ale już zaraz, za chwilę, następnym razem… To poczucie jest jedną z tych rzeczy, które najmocniej przywiązują nas do naszych nieaktualnych już celów. Prawie wygrana w połączeniu z efektem utopionych kosztów – czyli poczuciem, że przecież tyle już w tę rzecz włożyliśmy czasu, energii, pracy…

Nieregularne wzmocnienia a koszta zmiany

Ostatnią przeszkodą w rezygnowaniu z różnych rzeczy są nieregularne wzmocnienia. Jeśli coś się nam raz na jakiś czas udaje, mamy tendencję do łudzenia się, że warto dalej w to brnąć. Oczywiście to jest dobry efekt, dopóki faktycznie czegoś się uczymy, a porażki stają się coraz rzadsze. Tylko że nieregularne sukcesy powodują, że przestajemy zauważać, że nie robimy postępu, że właściwie to może nawet sukcesy stają się coraz rzadsze albo zupełnie ustały. Złapani w wir nadziei, że może tym razem znów się uda, brniemy dalej i dalej, powtarzając nieefektywnie działania.

Bo zmiana kosztuje. Rezygnacja kosztuje. Choćby samo to, że musimy zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, przyjrzeć się rezultatom naszych działań. Zastanowić, czy nadal nam na danej rzeczy zależy i czy wciąż mamy realne szanse, by ten cel osiągnąć.

Typy przywiązania

Każdy z nas jest inny, i dotyczy to również kwestii odangażowania się. Są tacy, którym jest łatwiej i tacy, którym trudniej. A wynika to w dużej mierze z naszego dzieciństwa, z tego, jak byliśmy wychowywani. W szczególności dotyczy to rezygnowania z relacji międzyludzkich.

Istnieją trzy typy przywiązania: bezpieczne, unikające i lękowo-ambiwalentne.

„Ludzie z nastawieniem lękowym/ambiwalentnym mają szczególny problem. Mimo skłonności do skupiania się na porażce pragną również sukcesu. […] Tacy ludzie mają bardzo duże trudności z przestawaniem, zwłaszcza w relacjach. Są zaaferowani relacjami, cierpią z powodu wzlotów i upadków w uczuciach i niezależnie od sytuacji nie potrafią odejść. Ludzie z przywiązaniem unikającym – jak sama nazwa wskazuje – boją się bliskości, a nade wszystko cierpią na niezdolność do zaangażowania się. […]
Osoby przywiązane lękowo stosują strategie, które zwykle pogarszają skutki stresujących zdarzeń, zamiast je łagodzić; ruminują, a przez skupienie się na negatywnych emocjach jeszcze głębiej się w nie wikłają. To samo dzieje się na poziomie poznawczym, kiedy nieskutecznie próbują stłumić natrętne myśli. Ludzie z przywiązaniem unikającym świadomie dystansują się od stresu – reagują na zagrożenia zawyżeniem pozytywnej samooceny – ale odcinają się również emocjonalnie. Uzbroiwszy się w ten sposób, tracą jednocześnie dostęp do tych wszystkich pozytywnych uczuć i więzi, które w istocie mogłyby pomóc im poradzić sobie. (s. 105)

Takim ludziom najtrudniej jest przestać, odejść, zrezygnować. Czy jesteś jednym z nich? Ja niestety tak…

Skąd wiadomo, że pora zrezygnować?

Jak więc znaleźć złoty środek? Jak zdecydować, czy warto w jakąś sprawę dalej brnąć, czy też należy wycofać się i znaleźć sobie inny cel? Przede wszystkim zatrzymać się. Zatrzymywać się raz na jakiś czas i przyglądać się temu, czy nasz cel nadal jest dla nas tym, co chcemy zdobyć, czy tylko pięknym marzeniem z przeszłości, marzeniem, na którym już nam właściwie nie zależy.

„Alternatywą dla przestawania jest nieustępliwa determinacja, by jechać na tym koniu tam, dokąd podróż będzie najowocniejsza. Trwać w tym dążeniu, chyba że a) dotrze się tam, b) podróż tam przestanie być rzeczą słuszną lub c) okaże się, że zmierzasz do lepszego miejsca. (s. 124)

W książce znajduje się dużo więcej rad, a także informacji popartych wynikami badań naukowych, nie będę Wam jednak ich przytaczać. Podzieliłam się tym, co wydało mi się najciekawsze, resztę przeczytajcie sami 🙂

Moje małe walki

Lektura skłoniła mnie do przemyślenia pewnych spraw, do zastanowienia się nad moimi działaniami. Po namyśle świadomie zdecydowałam, że będę kontynuować pracę, której się podjęłam, mimo że nie przynosi mi ona satysfakcji. Wiem jednak, że przyniesie realne korzyści w przyszłości, a czas, który muszę na nią poświęcić, nie jest aż tak długi, żeby było mi go szkoda. Bardziej – mimo wszystko – byłoby mi szkoda tej pracy, którą wykonałam już do tej pory. Wiem jednak, że następnym razem nie podejmę się podobnego zadania.

W przypadku innej sprawy – wciąż się waham. Widzę wszystkie mechanizmy, które mnie trzymają. Widzę bezsens dłuższego trwania w impasie, dalszego działania, które nie przynosi już rezultatów. I wiem już, że muszę podjąć pewne decyzje – w jedną albo w drugą stronę. Decyzje, które nie zależą wyłącznie ode mnie. Nie jest to łatwe, niestety.

Rezygnacja z relacji czy rezygnacja ze schematu?

Myślę, że na najtrudniej zrezygnować tam, gdzie problemem są relacje. I – choć nie pisałam o tym i właściwie nie przystaje to do reszty tekstu – na koniec podzielę się z Wami jeszcze jednym cytatem. Takim, który daje trochę nadziei tam, gdzie właściwie nie powinno jej być 😉

„Schematy te [przystosowywania się do sytuacji] przejawiają się jednak najczęściej w obszarze relacji osobistych, zwłaszcza w związkach uczuciowych i przyjaźni; często to właśnie z jakiegoś schematu, a nie konkretnej relacji, trzeba zrezygnować w sposób umiejętny i świadomy. (s. 204)

A teraz pomyśl – z czego Ty powinieneś zrezygnować? Czy wszystkie cele, do których dążysz, są tego warte? Pomyśl, a potem zrezygnuj. Albo… zacznij działać 🙂

Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z książki Peg Streep, Alan B. Bernstein „Daruj sobie. Przewodnik dla tych, którzy nie potrafią przestać”. Tł. A. Binder. Warszawa 2016.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz